Jeden z lepszych filmów z Bożym Narodzeniem w tle. Obejrzałam już naprawdę mnóstwo filmów, dla których okoliczności nadchodzących Świąt były znakomitym tłem dla ukazania budującej, w większości naiwnej, choć uroczej historii o możliwościach naprawy nienaprawialnego i o tym, że w każdym z nas drzemie podstawowy pierwiastek dobra. I oglądało się je znakomicie - no bo w każdym z nas drzemie też podstawowy pierwiastek dziecka i pragnienia dostępu do magii. Ale ten film mógłby mieć miejsce równie dobrze w środku australijskiego lata i byłby interesujący.
Hm w ogole tak o nim nie myslalem. Dla mnie bardzo przecietny. za duzo watkow i nie wiadomo do czego to wszystko prowadzi. Tzn wiadomo ze do tego ze na koniec wszyscy jakos tam naprawiaja swoje sprawy ale same te sprawy i wszystko w srodku tego fillmu jakos nie bardzo mnie interesowalo jako widza. Ogladalem z kolezanka ktora stwierdzila ze ten film w ogole nie jest swiateczny. Poza tym ze sa swiateczne piosenki w tle i w ostatniej scenie rodzina sie zbiera na swiateczny obiad to tak jak piszesz rownie dobrze moglby sie dziac w srodku australijskiej zimy (bo w lato tam sa swieta akurat). A no i jeszcze watek spania z Mikolajem jest mozna powiedziec swiateczny.